Potężne artefakty, w których nie wiadomo o co biega.
O kim mowa?
Niby kochasz albo nienawidzisz, zwykle w przypadku takowych trendów nie istnieje nic między rozstrzygająca czernią i bielą sympatii. Mimo poczucia powinności oceny, nie jestem w stanie zdecydować po której stronie barykady stoję. Ustalmy, że potencjalnie mi się nie podoba, ale z drugiej strony poświęcam temu energię na analizę. A z trzeciej – kilka lat temu zostałam dumną nabywczynią niektórych z nich (w celu jakim? nie wiem, chyba rozrywkowym).
O czym mowa?
Ladies and young ladies, oto złota czwórka:
– Gumofilce Bottega Veneta
– Walonki MoonBoots
– oBag
– Plastikowy daszek (pre-przyłbica) Diora
(tak, czerpię nieziemską przyjemność z nazywania rzeczy za kilka klocy swojsko i przyziemnie i z jajem, bo ten dizajn jest z jakiegoś powodu infantylizujący i jakby na żarty)
ALE,
takie nazewnictwo funkcjonuje w moim dyskursie jako sympatyzujące zdrobnienie. the struggle is real.
Gumofilce Bottega Veneta aka BV Puddle
Śmiem twierdzić, że to obecnie jedne z najbardziej wyhype’owanych butów w świecie modowo-influencerskim. I co ciekawe, ta pozycja nie jest zarezerwowana dla ,,alternatywnych” użytkowników Instagrama, nosi je całe spektrum. Podejrzewam, że nie ma na to wpływu samo obuwie, a metka, jednakże kwestię tę pozostawię na boku. Gumofilce kosztują teraz trochę ponad 2 tysiące PLN. Są dostępne w różnych opcjach kolorystycznych (czarne, brązowe, różowe, zielone, pomarańczowe), są uniseksem, oraz zostały wykonane w całości z materiałów biodegradowalnych. Czy o takie high fashion walczyłam? Sama nie wiem, ale wiem, że brązowe puddle pachną czekoladą, są gumowe i można je zgnieść. Wyglądają na niewydarzone. Te buty są jak toksyczny związek, wiem, że nie powinnam, ale ostatnio prawie kupiłam.
Walonki moonBoots
Najbardziej zdywersyfikowana i zdemokratyzowana pozycja, dodatkowo można powiedzieć, że z tradycją, bo buty mają już swoją historię i temperament. Za każdym razem jak je widzę, to nie wierzę, że to tak na serio. To jest niebudżetowa wersja śniegowców na sanki, których nie cierpiałam będąc dzieckiem, nigdy ich nie założyłam, ba, nie wyraziłam zgody na ich zakup, bo po prostu zalewały mnie ciarki wstydu na samą myśl możliwości ich założenia. Brzydkie buty, wyłącznie pragmatyczne z funkcją grzewczą.
Czy posiadam dziś moonBootsy? Tak. Czy mi się podobają? Nie. Czy mnie bawią? Tak. Czy w nich chodzę? Nie.
Obecnie nie myślę o nich przez pryzmat dzieciństwa, a influencerek i fanatyczek dobrego wyglądu, widzę i myślę o malutkiej łydeczce rozpływającej się w przestrzeni rozdmuchanego pontonu ocieplacza, który jest niczym tratwa na zamarzniętej tafli wisły w Konstancinie. Myślę, że ta stópka jest zaopiekowana i czuje się bezpiecznie. Kocham.
PS.: W tych butach można szalenie szurać.
PS2.: Uwielbiam jak optycznie skracają stopę, robiąc z niej stopeniuńkę.
obag
Ekskluzywna pozycja prosto z TK Maxx. Kolorowa, gumowa torba. Po prostu. Wygląda jak wnętrze jakiejś lodówki turystycznej, jak sztuczne bebechy, albo turbo wytrzymały worek na śmieci.
Wesoła, kolorowa, bardzo popularna. Powiem krótko: Lippy and Messy [*]
Plastikowy daszek z Diora
Hit. Pierwszy raz w życiu widziałam go dwa lata temu na nocnym markecie, zamurowało mnie. Trochę przyłbica, która wyprzedziłą swoje czasy, bo była już całkiem juicy przed covidem, a trochę niebudżetowe pcv nad czołem i brwiami, które robi półotwartą szklarnię na anielskim licu. Z tyłu, na włoskach, szeroka guma z widocznym napisem DIOR, guma jest dosyć solidna i ugniata włosy, tworząc ponad nią swoistą kopułę, którą z przodu wieńczy spadzisty zderzak. J’adore.
Ten dodatek jest dla mnie fenomenalny. Jednak gdy myślę o nim, nie potrafię zapomnieć o tym jak kilka lat temu mój ojciec postanowił wyremontować dach domku letniskowego i wykorzystał do tego folię… Mam ciarki, gdy myślę o letniej temperaturze pod ,,daszkiem” i że wolałam siedzieć w pełnym słońcu na trawie. Czy marka Dior zabija piekielny efekt atmosferyczny, który pokonał mojego ojca?!
Wszystkie z wyżej wymienionych pozycji są soczyście memiczne i zagadkowe, to chyba to, co kręci mnie w nich najbardziej. Są zupełnie nieprostolinijne. Gdy jedni na imprezach opowiadają o zasłyszanych plotkach, tak ja jestem w stanie rozpłynąć się nad głęboką analizą tych gumowo-pulchnych smaczków.